„Przez góry do marzeń”

12 maratonów górskich w 12 dni

16:15 06.11.2018 r.

 

1171x48901234567435.jpg

Dwaj śmiałkowie: Bartłomiej Pietruszka i Wojciech Kowalczyk stworzyli wspaniałą inicjatywę „Przez góry do marzeń”. Przez 12 dni pokonali 519 km trasą Głównego Szlaku Beskidzkiego, zbierając datki na spełnienie marzeń podopiecznych dwóch pomorskich hospicjów. Akcję wsparła Fundacja Stefczyka.

Przebiegnięcie jednego maratonu dla zwykłego śmiertelnika jest już nie lada wyzwaniem. Pokonanie dwunastu brzmi absurdalnie, a gdy robi się to dzień po dniu, na dodatek po górach, to skala trudności rośnie niewyobrażalnie. Śmiałkowie zrobili to jednak nie dla siebie, ale by pomóc dzieciom. Bartłomiej Pietruszka i Wojciech Kowalczyk każdego dnia pokonywali trasę równą długości maratonu górskiego.

– Wkładając całe swoje serce w akcję, pragniemy zrobić wszystko, aby uzbierać kwotę, która pozwoli spełnić marzenia dzieci, które od wielu lat dzielnie pokonują każdą przeszkodę, płacą każdą cenę i przemierzają każdą odległość, by zaczerpnąć radość z życia – mówi Bartłomiej Pietruszka.

– To nie są marzenia, które mogą czekać kilka czy kilkanaście lat. One muszą być spełnione tu i teraz – dodaje Wojciech Kowalczyk.

Dzięki wsparciu wielu ludzi dobrej woli, w tym Fundacji Stefczyka, panowie mogli przygotować się do tego wydarzenia i wystartować z akcją.

 

1171x489-v20123.jpg

 

Przygotowania

Zanim Bartek z Wojtkiem rozpoczęli swój supermaraton, pół roku poświęcili na przygotowania – nie tylko kondycyjne. Chodziło przede wszystkim o dotarcie do jak najszerszego grona odbiorców którzy wspomagali akcję, a także wybranie marzeń podopiecznych, które można spełnić. Biegacze postanowili pomóc Oliwii, Radkowi, Pawełkowi, Nikodemowi, Paulinie i Agnieszce. Marzenia dzieciaków są różne, np. wyjazd do Paryża, wyjazd do zoo lub na farmę czy zwiedzenie siedziby NASA. Ze względu na różne schorzenia małych bohaterów, którzy dzielnie znoszą swoją codzienną walkę z chorobą, w takich wyjazdach muszą towarzyszyć im opiekunowie, czasem również lekarze, więc koszty takich wypraw rosną. Maratończycy założyli, że aby spełnić marzenia, potrzebne jest 520 tys. zł. Rodzice chorych dzieci siłą rzeczy skupiają się na zapewnieniu finansów na leczenie, leki, rehabilitację. Spełnianie marzeń schodzi na dalszy plan, tym bardziej że rodzin nie stać na takie wydatki. Tymczasem wyprawa marzeń może niezwykle pomóc w terapii, wręcz zdziałać cuda.

Lista osób i firm które wsparły tę wspaniałą inicjatywę, jest naprawdę długa: znani sportowcy, piosenkarze, aktorzy i inne osobistości, którzy często przekazywali swoje cenne trofea, które można wylicytować, by wspomóc akcję. Największe skarby to piłka z autografami piłkarskiej reprezentacji Polski, koszulka z autografami naszych wspaniałych skoczków narciarskich czy rękawice jednego z wybitnych polskich pięściarzy Dariusza „Tigera” Michalczewskiego.

12 dni biegowych emocji

Bartek i Wojtek ruszyli na trasę 26 maja z Ustronia, a na metę wbiegli 7 czerwca w miejscowości Wołosate. Po drodze pokonali najwyższe partie niemal wszystkich grup górskich polskich Beskidów (Beskid Śląski, Beskid Żywiecki i Makowski, Gorce, Beskid Sądecki, Beskid Niski oraz Bieszczady). To niesamowicie malownicze tereny, pokazujące piękno polskich gór, jednak góry bardzo mocno dały się we znaki bohaterom tej akcji. Pogoda na trasie była znakomita dla turystów, ale nie dla maratończyków walczących z własnym zmęczeniem. Było bardzo słonecznie, a temperatura oscylowała w granicach 25 stopni i więcej. Zdarzało się, że panowie musieli uciekać przed deszczem i burzami. Na trasie towarzyszyło chłopakom wielu znajomych i przyjaciół, którzy wspierali ich i motywowali do dalszego wysiłku. W schronisku pod Komańczą do maratończyków dołączył (razem z kolegą) przedstawiciel jednego ze sportowych partnerów akcji, czyli sklepu Decathlon Kartuska, i wspólnie przebiegli dwa ostatnie etapy wędrówki. Bartek z Wojtkiem odczuwali to wsparcie i dążyli do mety mimo wielu dolegliwości zdrowotnych, które im tego nie ułatwiały. Odciski , bóle mięśniowe, ponaciągane mięśnie czy nawet ryzyko pęknięcia kości piszczelowej, z którym Wojtek zmagał się podczas dwóch ostatnich etapów biegu, to na pewno nie były przyjemne doznania. Gdyby nie to, że panowie walczyli o spełnienie dziecięcych marzeń, mogliby w pewnej chwili powiedzieć: dość. Dodatkową trudnością było to, że niektóre odcinki trasy pokonywali po zmroku, a w takich warunkach na kamienistej powierzchni nietrudno o kontuzję.

Ostatni dzień, ostatnia noc

Meta była coraz bliżej, został już tylko jeden etap – niecałe 50 kilometrów do Wołosatego, gdzie była upragniona meta. To była piękna, malownicza trasa – widoki wynagradzały cały wysiłek. Myśl, że każdy krok zbliża do końca tej przygody, dodawała im sił. Dystans do pokonania był niemały, ale tym razem był wyjątkową przyjemnością. Na metę wbiegli o godz. 6. Na maratończyków czekali rodzice, bliscy i znajomi, którzy wspierali ich od samego początku. Powitali ich okrzykami: „Jesteście genialni!”.

 

1171x489-v30.jpg

 

Pomagajmy – akcja wciąż trwa

Bartek i Wojtek dokonali niemal niemożliwego. Należą im się ogromne brawa za wykonanie tego zadania. Robiąc to, co lubią, pomogli innym. Jednak mimo ogromnego wysiłku fizycznego nie udało im się jeszcze zebrać założonej kwoty. Mimo to marzenia dzieci powoli się spełniają. Trwa projektowanie urządzenia wymarzonego pokoju Oliwki, która od wielu lat zmaga się z guzem umiejscowionym w śródmózgowiu, ale dzielnie walczy z chorobą. Niedługo jej pokój zamieni się w wymarzone królestwo. Zbiórka pieniędzy wciąż trwa. Akcję można wspomóc, np. biorąc udział w licytacji zebranych przedmiotów. Więcej szczegółów na www.przezgorydomarzen.pl oraz na grupie „Przez Góry do Marzeń” na Facebooku.