Czas uporządkować dziki rynek kredytów hipotecznych

Kredyt mieszkaniowy we frankach szwajcarskich spłaca obecnie ponad 700 tysięcy Polaków. Na koniec 2013 r. takie kredyty stanowiły 40 proc. całego portfela kredytów mieszkaniowych.

02:30 20.02.2014 r.

Szacuje się, że obecnie około 3 procent „frankowiczów” nie spłaca swoich zobowiązań. Wielu ekspertów uważa, że liczba ta może w przyszłości znacznie wzrosnąć.
banknoty.jpg

Miliony Polaków co miesiąc nerwowo zerkają na tabelę kursów obcych walut. Interesuje ich tam jedna pozycja – frank szwajcarski. Od tego, ile złotówek trzeba w danej chwili zapłacić za franka, zależy bowiem los ich rodzin.

Czy uda się spłacić kolejną ratę kredytu hipotecznego zaciągniętego w banku? Czy zostanie coś na życie? Kiedy zapuka do mnie komornik? – gorzkie pytania spędzają sęk z powiek uczciwym, ciężko pracującym ludziom. Czas przerwać ten koszmar. Czas, by państwo wzięło w obronę Polaków, którzy zaciągnęli kredyty w obcych walutach. Wiem, jak można to zrobić.

Kredyty we frankach szwajcarskich miały być cudownym lekarstwem na słabą zdolność kredytową. Banki kusiły też klientów niską ratą. Wybór był prosty – bierzesz kredyt w złotówkach i płacisz więcej albo zadłużasz się we frankach i płacisz zdumiewająco mało. W świadomości społecznej pokutuje przekonanie, że kredyty w obcych walutach były produktem przeznaczonym dla bogatej klienteli. To jednak mylny pogląd. Ze względu na „niską ratę” faktycznymi odbiorcami bankowej oferty stali się niezamożni Polacy, których na kredyt w złotówkach po prostu nie było stać. Ludziom biednym nie można oferować ryzykownych kredytów. To działanie nieracjonalne i nieetyczne. Działające w Polsce banki kredyty takie oferowały, reklamowały, przedstawiały jako wielką atrakcję. Robiły to także wtedy, gdy w ich macierzystych krajach (pamiętajmy, że zdecydowana większość działających w Polsce banków to filie zagranicznych podmiotów) zakazywano tego rodzaju praktyk. Kurs franka w końcu poszybował w górę. Obietnica „niskiej raty” okazała się pułapką. Dziś wszyscy musimy zastanowić się, jak Polaków z tej pułapki wydobyć.

Niestety, Ministerstwo Finansów i Komisja Nadzoru Finansowego nie zdają „frankowego egzaminu”. Choć problem narasta z miesiąca na miesiąc, nadzór finansowy wykazuje zadziwiającą wręcz bierność w tej kwestii. Dziś wskaźniki spłaty kredytów hipotecznych we frankach są jeszcze dobre, ale wynika to po prostu z potwornego strachu przed bezdomnością. Polacy spłacają kredyty zaciągnięte na mieszkanie w pierwszej kolejności, rezygnując najpierw z przyjemności, potem z rzeczy ważnych dla ich rodzin, by w końcu zadłużać się na kartach kredytowych czy brać kolejne i kolejne pożyczki. Wbrew temu, co mówią i co chcą słyszeć nasi rodzimi „uspokajacze”, twierdzący, że Polska jest zieloną wyspą na oceanie kryzysu, skala problemu jest coraz większa. Klienci banków jeszcze masowo nie tracą wziętych na frankowy kredyt mieszkań, ale już ponoszą gigantyczne koszty, narzucane przez kredytodawców. „Frankowicze” są na przykład dociążani – pod pretekstem spadku wartości nieruchomości – bardzo kosztownymi ubezpieczeniami. Wzorem innych europejskich państw (choćby Węgier czy Wielkiej Brytanii) rząd, nadzór finansowy powinien czuwać i przeciwdziałać takim sytuacjom. Nie czuwa i nie przeciwdziała.

Jako parlamentarzysta mam obowiązek dbać o interesy Polaków. Mam też ku temu odpowiednie narzędzia, a jednym z nich jest oczywiście możliwość proponowania korzystnych dla obywateli rozwiązań prawnych. Mój projekt opiera się na pięciu głównych działaniach, które ucywilizują dziki dzisiaj rynek kredytów hipotecznych, zapewnią odpowiednią ochronę klientom banków, a także rozpędzą polskie budownictwo.

Po pierwsze należy znieść bankowy tytuł egzekucyjny. Pozwoli to uniknąć nadużyć ze strony banków, których jesteśmy świadkami. Dziś kredytobiorcy są pozbawieni w kontaktach z bankami skutecznej ochrony prawnej. Można wypowiedzieć umowę i zlicytować nieszczęśnika nawet wtedy, gdy ten nie zapłacił tylko jednej raty kredytu! Dziś bank jest sędzią we własnej sprawie – wydaje werdykt i prowadzi egzekucję. Polska to jedyny kraj, w którym funkcjonuje bankowy tytuł egzekucyjny, relikt mrocznych czasów komunizmu. Trzeba z tym skończyć.

Po drugie trzeba jak najszybciej ułatwić przeprowadzenie tzw. upadłości konsumenckiej. Sprawą priorytetową powinno być natychmiastowe zniesienie możliwości eksmisji na bruk. Równocześnie należy rozwijać budownictwo socjalne, zachęcać do inwestowania w domy komunalne prywatne przedsiębiorstwa, od których mieszkania wynajmowałyby gminy. Jeśli tego nie zrobimy, Polska stanie się krajem slumsów, ludzi bezdomnych.

Kolejnym ważnym ruchem powinno być wprowadzenie limitu roszczeń z tytułu kredytu hipotecznego. Roszczenia te nie mogą przekraczać wartości kredytowanej nieruchomości. Kiedy klient banku zostanie zmuszony do tego, by oddać dom, nie będzie już przynajmniej wciąż zadłużony z tytułu kredytu hipotecznego. Rozwiązanie takie funkcjonuje na rynku amerykańskim. Czy tam władza nie lubi banków? Nie! Tam władza stara się chronić obywateli, zawsze słabszych w starciu z wielką korporacją.

Czwartym elementem jest sprawa oprocentowania kredytu hipotecznego. Taki kredyt powinien być udzielany w oparciu o stałą, a nie zmienną – jak teraz – stopę oprocentowania. Korzyść dla klienta jest tu zasadnicza: ma on dzięki takiemu rozwiązaniu pewność, ile wynosi teraz i ile wyniesie w przyszłości rata kredytu. Ta kwota powinna być co miesiąc taka sama. Stałe oprocentowanie należy powiązać z łatwiejszym refinansowaniem kredytów w trakcie ich trwania.

Ostatnia rzecz to bezwarunkowe przyjęcie, że kredyt w obcej walucie ma być spłacany zawsze po kursie z dnia przyjęcia umowy. W tej chwili ryzyko wahań kursowych przyjmuje na siebie w całości konsument, słabsza wobec banku strona umowy kredytowej. Tak być nie może. To bank, udzielający kredytu w obcej walucie i czerpiący z tego wielkie profity, powinien godzić się na ryzyko i brać finansową odpowiedzialność, tym bardziej że kredytodawca może to ryzyko ubezpieczyć, wliczając w cenę kredytu.

Na takich właśnie cywilizowanych zasadach udzielane są kredyty hipoteczne w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej. Bankom się to opłaca, klienci banków zyskują podstawowe bezpieczeństwo. Czas, by tak samo było w Polsce. Przygotowuję inicjatywę ustawodawczą dotyczącą kredytów w obcych walutach. Chcę, żeby pięć punktów, o których pisałem, stało się prawem. Toksyczne produkty muszą zniknąć z rynku. Obywatele muszą być chronieni. Polskie rodziny muszą wiedzieć, że państwo jest po ich stronie.