Trzeba zawsze zachowywać we wszystkim równowagę

Okrągłe 100 lat skończyła 14 stycznia 2014 roku pani Julia Kowalewska z Lęborka (woj. pomorskie). Szanowna solenizantka postanowiła założyć w tym wieku konto w Kasie Stefczyka.

13:01 05.03.2014 r.

– Jako kierownik placówki Kasy Stefczyka jestem bardzo zaszczycony, że szacowna solenizantka założyła konto IKS Senior właśnie w naszej Kasie – mówi Krzysztof Cieślikowski, kierownik placówki Kasy Stefczyka w Lęborku, przy ul. Staromiejskiej 23. – Działalność Kas różni się znacznie od działalności banków. Po pierwsze celem działalności banków jest wypracowanie zysku, Kasy natomiast działają na rzecz swoich Członków. Naszym celem nie jest zatem zysk, ale wspólne dobro całej społeczności spółdzielczej. Oferujemy naszym Członkom tradycyjne i sprawdzone rozwiązania.
stulatka-10.jpg

Krzysztof Cieślikowski, pełnomocnik Kasy Stefczyka w Lęborku, odwiedził Julię Kowalewską z bukietem kwiatów i życzył jej kolejnych zdrowych i szczęśliwych lat życia. fot: Adam Reszka

Papież Jan Paweł II w „Liście do ludzi w podeszłym wieku” napisał: „Cechą cywilizacji prawdziwie ludzkiej jest szacunek i miłość do ludzi starszych, dzięki którym mogą oni czuć się żywą częścią społeczeństwa”. Pani Julia Kowalewska na taki szacunek zasługuje, i to nie tylko z racji wieku, ale również dlatego, że przyszło jej żyć w bardzo trudnych czasach. Urodziła się w okolicach Wilna. Okres dzieciństwa wspomina bardzo mile, choć okres międzywojenny na wileńszczyźnie do spokojnych nie należał. Rodzina pani Julii miała folwark, około 300 ha ziemi. Pani Julia z dużą nostalgią wspomina jarmark odpustowy tzw. Kaziuki.

– Co to był za festyn – wspomina stulatka. – Zaczynał się 4 marca i trwał prawie tydzień, a ile tam było atrakcji. Pamiętam też opowieść z moich czasów o Ostrej Bramie. Znajduje się tam kaplica Ostrobramska z obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej, i trzeba mieć wobec niej szacunek. Jeden z niemieckich żołnierzy śmiał się z tego – i piorun go trafił, bo czapki nie zdjął przez bramą, a tam trzeba już pół kilometra wcześniej czapkę zdjąć.

W listopadzie 1939 r., już po wybuchu II wojny światowej pani Julia wyszła za mąż, za rówieśnika. Ślub wzięli w katolickim kościele w Wilnie, ale mąż był wyznania prawosławnego.

Lata wojny to czas wielu tragedii. Podczas nalotu zginęła m.in. matka i brat pani Julii. Łapanki, egzekucje, bombardowania, terror ze strony okupanta – w takich latach przyszło żyć.

– Mieszkaliśmy blisko lotniska i w jednym nalotów moja mama zginęła i brat mój – wspomina z wyczuwalnym „kresowskim” akcentem pani Julia. – Jak Niemcy odeszli, to „ruskie” przyszły, i było równie niebezpiecznie, bo młode kobiety łapano i gwałcono. Ukrywać się musiałyśmy z siostrami.

W 1946 r. pani Julia z mężem wyjechała przymusowo do Polski. W Wilnie została jej najmłodsza siostra Salcia, którą zatrzymano w 1948 r., postawiono fałszywe zarzuty i wywieziono na Sybir. Po dwóch listach, jakie przesłała do jednej z sióstr, kontakt z nią się urwał. Polacy, którzy zostali po wschodniej granicy Polski, byli wyłapywani i wywożeni. Po wielu z nich, tak jak po siostrze pani Julii, ślad wszelki zaginął.

Po przyjeździe do Polski państwo Kowalewscy zamieszkali w Bartoszycach (woj. warmińsko-mazurskie). Do Lęborka przeprowadzili się w 1964 r., bo na Pomorzu osiedliła się też ich najbliższa rodzina. Życie nie było łatwe, za każdym razem trzeba było zaczynać od początku. Mąż pracował w gazowni, pani Julia m.in. w spółdzielni mieszkaniowej. Mąż zmarł w 1999 r. w wieku 85 lat.

– Żeby przeżyć tyle lat, trzeba zawsze zachowywać we wszystkim równowagę
– mówi pani Julia. – Trzeba zawsze rzetelnie i sumiennie pracować, według zasady „módl się i pracuj”. Kto ma czyste sumienie, ten lata przeżyje w spokoju.
stulatka-20.jpg